niedziela, 26 maja 2013

Agadir - Maroko 2013

Po 4 latach ponownie stanęłam na afrykańskiej ziemi. Pierwszy raz była to Tunezja w 2009 roku, teraz, w 2013 r. znów zatęskniłam za tym, jakże innym światem. Wybór padł na Maroko. Bilety lotnicze kupiłam w lutym/marcu, ale tym razem nie będę się chwalić tak to tanio udało mi się je upolować. Nie było tanio, w porównaniu do moich poprzednich podróży mogę powiedzieć wręcz, że drogo. Koszt biletów lotniczych stanowił prawie połowę koniecznych wydatków, ale tak bardzo chciałam lecieć do Maroka, że była to jeszcze kwota do zaakceptowania.

14.04. Poznań – >Berlin Schonefeld  - 30 zł (Polski Bus)
14.05. Berlin Schonefeld –> Agadir – 49 € (EasyJet)
21.05. Marrakesz –> Mediolan Bergamo – 46 € (Ryanair)
21.05. Mediolan Bergamo -> Poznań – 15 € (Ryanair)

Nasza podróż zaczęła się 14 maja już o godzinie… 1.50 w nocy, wtedy ruszyliśmy w podróż do Poznania. Tam zostawiliśmy samochód na parkingu Polna/Rokietnicka i przesiedliśmy się do Polskiego Busa, którym udaliśmy się do Berlina na lotnisko Schonefeld. Po 7 byliśmy już na lotnisku. Oprócz nas jeszcze sporo Polaków czekało na lot do Agadiru. Wylot był o godz. 13. Przez 4 godziny i 50 minut lotu strasznie się wynudziłam.  Gdy wylądowaliśmy po cofnięciu zegarków w Agadirze była dopiero 16.50. Po licznych kontrolach paszportowo-wizowo-bagażowych i wymianie pierwszych euro w kantorze wyszliśmy na główny holl lotniska. Tam czekał na nas kierowca, który zawiózł nas do hotelu. 
Lotnisko w Agadirze:

Mieszkaliśmy w 4* hotelu Les Omayades. Rezerwacji dokonałam przez stronę hotels4u.com. Akurat trafiłam na promocję i transfer z lotniska do hotelu oferowany był za darmo. Za 4 noclegi w pokoju 3-osobowym z wyżywieniem HB zapłaciłam 198 €. Hotel ma dobrą lokalizację, blisko plaży i ulic handlowych

Hotel Les Omayades:







Pokój hotelowy:

W lobby:

Basen:



Hotel znajduje się 5 minut spacerem od plaży.



Z hotelu bardzo łatwo dojść do souku (Souk El Had) – czyli targu, na którym można kupić praktycznie wszystko. Przede wszystkim godne polecenia są wyroby ze skóry (torebki, plecaki, portfele, buty, paski, bransoletki, itp.), które można nabyć o wieeeele taniej niż w Polsce. Oczywiście targowanie obowiązkowe. Zakupy, a nawet sam spacer po souku, są tak wciągające, że my chodziliśmy tam codziennie.

Na targu Souk El Had:


Mieliśmy wyżywienie HB. Zarówno śniadania jak i obiadokolacje serwowane były w formie bufetu. Można było najeść się do syta. Na śniadanie oprócz zwykłych dań (pieczywo, płatki z mlekiem…) dostępne były tradycyjne marokańskie naleśniki, które hotelowa kucharka piekła na oczach gości. Można było polać je miodem. Bardzo mi smakowały i codziennie się nimi zajadałam. Do obiadokolacji za 15 MAD (ok. 6 zł) można było zamówić tradycyjną miętową herbatę. Mimo, że to relatywnie drogo, było warto, bo herbatka przepyszna.

W hotelowej restauracji:


Herbata miętowa:

W Agadirze spędziliśmy 4 dni. Minęły nam one na opalaniu, wypoczynku i zakupach.
Zaskoczona byłam tym, jak wielu Polaków musi przyjeżdżać do Maroka. Gdy pytano nas o narodowość, to wśród propozycji na pierwszym lub drugim miejscu zawsze pojawiała się Polska. W dodatku w Agadirze ze sprzedawcami można dogadać się po polsku!
Z Agadiru ruszyliśmy dalej do Marakeszu.

DATA PODRÓŻY: 14-18.05.2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz