środa, 25 maja 2011

Jak dojechać z lotniska do Barcelony


Dojazd z lotniska El Prat do centrum Barcelony w najtańszej opcji wynosi zaledwie 0,83 €. Przyznam, dotychczas nigdzie nie spotkałam się z tańszym dojazdem z lotniska do centrum miasta. Dlatego warto zapłacić nawet trochę więcej za bilet lub pokombinować z przesiadką, aby lądować na El Prat, a nie w Gironie czy Reus i dawać ponad 20 € za dojazd do Barcelony. 
Za 83 centy możemy dojechać do centrum Barcelony, gdy będziemy korzystać z biletu T-10, czyli dziesięcioprzejazdowego. Zakładam, że wasz samolot wyląduje na terminalu B, bo tam właśnie ląduje Ryanair i Wizz Air. Po odebraniu bagażu (jeśli taki posiadamy) kierujemy się w lewą stronę (należy patrzyć na piktogramy z pociągiem), schodami ruchomymi trzeba wjechać na kładkę, która przebiega nad ulicą (widać ją doskonale po wyjściu z budynku, ale wchodzimy na nią od środka). Kładką dostaniemy się prosto na stację. Na stacji kierujemy się do biletomatu i kupujemy bilet T-10. Z lotniska jeździ tylko pociąg R-2 Nord, więc nie sposób się pomylić. Pierwszy odjeżdża o godz. 5.42, następny o 6.08 i dalej stale co pół godziny aż do 23.38. Aktualny rozkład zawsze można sprawdzić na stronie http://www.renfe.com/EN/viajeros/cercanias/barcelona/index.html R-2 Nord w Barcelonie zatrzymuje się na stacjach Sants i Passeig de Gracia. Z obu tych stacji możemy dojechać metrem w dowolne miejsce w mieście, nie musząc po raz kolejny placić za przejazd.

Po za tym z lotniska do Barcelony możemy dojechać także autobusem 46, w nocy N17, a także Aerobusem. W autobusach 46 i N17 możemy używać biletu T-10. Natomiast podróż Aerobusem odradzam – kosztuje zdecydowanie za dużo i korzystanie z T-10 jest niedozwolone.

Obecnie ceny mogą być wyższe. Podane ceny obowiązywały w maju 2011 r.

poniedziałek, 23 maja 2011

Barcelona po raz 2 - Hiszpania 2011

Długo nie musiałam czekać, aby znów odwiedzić Barcelonę. Zaledwie 7 miesięcy. Po pierwszej wizycie obiecałam sobie, że muszę znów tam polecieć i udało się. Byłam w Barcelonie od 18 do 22 maja 2011. Tym razem pogoda była prawdziwie letnia, temperatura przekraczała 30 stopni. Nie mogliśmy więc odmówić sobie kąpieli w morzu i opalania. Powrót do Polski mieliśmy dopiero o 20.45, więc cały ostatni dzień spędziliśmy na plaży.
Tym razem przylot i odlot mieliśmy z głównego lotniska Barcelony, czyli El Prat. Odpadał, więc koszt dojazdu z Girony. Za dojazd do centrum Barcelony z El Prat płaciliśmy jedynie kilkadziesiąt centów (korzystaliśmy z T-10).
Cała podróż wyglądała tak: Wrocław - Bruksela/Charleroi - Barcelona (oba loty Ryanair) - 56 zł
powrót już bez przesiadki: Barcelona - Poznań (Wizz Air) - 100 zł
Co prawda dojazd do Wrocławia był sporym poświęceniem (ok. 250 km), ale czego się nie robi, aby polecieć na drugi koniec Europy za 56 zł;-) Niestety nie obyło się bez nerwów. Pociąg, którym jechaliśmy z Poznania do Wrocławia, popsuł się 30 km przed Wrocławiem. Ponad godzinę staliśmy w polu. Nerwy były ogromne. Na szczęście udało nam się dotrzeć na lotnisko w ostatniej chwili - równe 5 min. przed zamknięciem bramki.

Lotnisko Bruksela-Charleroi:

Mieszkaliśmy w dwóch hotelach. Pierwszą noc spędziliśmy w hotelu Neutral, ponieważ znajduje się on ok. 200 m od stacji Passeig de Gracia (na tej stacji zatrzymują się pociągi z lotniska), a my przylecieliśmy w nocy i chcieliśmy szybko udać się do hotelu. 

W hotelu Neutral:


Potem przenieśliśmy się do Residencii Marti-Codolar. Co prawda ten hotel znajduje się daleko od centrum, ale przecież wszędzie można dojechać metrem. Za to, po całodziennym zwiedzaniu mogliśmy tutaj zrelaksować się w dużym ogrodzie, w ciszy i spokoju. Nie musieliśmy też martwić się o wyżywienie, ponieważ w cenie mieliśmy śniadania i obiadokolacje. Do obiadokolacji codziennie podawana była butelka wina
Pokoje znajdują się w budynku, który przypomina akademik, natomiast posiłki serwowane są w pięknym, zabytkowym budynku.

Ceny noclegów:
hotel Neutral - 100 € nocleg dla 3 osób + śniadania
hotel Residencia Marti-Codolar - 99 € nocleg dla 3 osób + śniadania i obiadokolacje

Residencia Salesiana Marti-Codolar:





Obiadokolacja w hotelowej restauracji:

Pierwszego dnia udaliśmy się na wzgórze Montjuic. Byliśmy tu już wielokrotnie podczas poprzedniego pobytu w Barcelonie (mieszkaliśmy w pobliżu), ale podziwiać stąd można taki wspaniały widok, że nie mogliśmy odmówić sobie, aby zobaczyć go po raz kolejny. Po za tym była z nami osoba, dla której była to pierwsza wizyta w Barcelonie, dlatego niektóre punkty "must see", musieliśmy powtórzyć. Okazało się, że główne wejścia na taras widokowy przy Pałacu Narodowym są zamknięte, ponieważ u jego podnóża odbywała się wystawa samochodów. Spotkaliśmy Hiszpana, który wiele lat mieszkał w Polsce i on zaprowadził nas do jakiegoś bocznego wejścia, którego sami nigdy byśmy nie znaleźli. Powiedział strażnikowi, który nas przepuszczał przez bramę, że jesteśmy z kraju Jana Pawła II i udało się wejść. 

Widok z tarasu przy Pałacu Narodowym:

Następnie skierowaliśmy się w kierunku obiektów olimpijskich. Zobaczyliśmy oczywiście Stadion Olimpijski, gdzie zorganizowano ceremonię otwarcia i zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w 1992 r. oraz otaczające go kolumny, które mimo, że z wyglądu masywne, poruszają się na wietrze. 

Stadion Olimpjski:


Następnie udaliśmy się na Placa Reial. Były to miejsca, które nie widzieliśmy poprzednio

Placa Reial:

Potem poszliśmy do Starego Portu (Port Vell), miejsca dobrze nam znanego. Spędziliśmy tam miło popołudnie spacerując i opalając się na ławeczce. Później wróciliśmy do hotelu Neutral, aby zabrać bagaże i przenieśliśmy się do Residencii Marti-Codolar.

Port Vell:

Drugi dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania stadionu Camp Nou. Było to moim marzeniem już podczas pierwszej wizyty w Barcelonie, ale wtedy święto narodowe sprawiło, że stadion był zamknięty i musiałam obejść się smakiem. Tym razem musiało się udać. Wstęp na stadion nie jest tani, kosztuje ok. 20 €. Mimo to warto. Oprócz wizyty na trybunach można wejść do szatni zawodników, sali konferencyjnej, zobaczyć stanowiska komentatorskie oraz przejść tunelem, którym piłkarze wychodzą na murawę. Udostępnione jest także klubowe muzeum, w którym zgromadzone są trofea, fotografie i pamiątki. Interaktywny stół prezentuje fragmenty ważnym meczów i najlepsze gole. Posłuchać można hymnu FC Barcelony. Wizytę na stadionie można zakończyć zakupami w sklepie Barcy. 
Stadion FC Barcelony - Camp Nou:





Szatnia zawodników:

Po zwiedzaniu Camp Nou poszliśmy zobaczyć Pałac Królewski (Palau Reial) oraz klasztor Pedralbes. Dziedziniec klasztoru zdobią gotyckie krużganki budynku. Wstęp kosztuje 6 €, ale dwóm osobom z nas udało się wejść za darmo (nie wiem jakim cudem). 

Palau Reial de Pedralbes:

Klasztor Pedralbes:


Następnie metrem pojechaliśmy do stacji Mundet i udaliśmy się do parku Labirynt (Parc del Laberint d'Horta). Jest on najstarszym i jednym z najciekawszych parków w Barcelonie. Park podzielony jest na trzy poziomy. Na najwyższym z nich znajduje się neoklasyczny pawilon. Środkowy poziom dekorują dwie niewielkie świątynie z kopułami podtrzymywanymi przez kolumny toskańskie. Jednak najważniejszy element parku znajduje się na najniższym poziomie. Jest nim labirynt utworzony z przyciętych równo cyprysów. W centrum labiryntu stoi posąg Erosa, symbolizujący beztroską miłość. Warto też wspomnieć, że w parku były kręcone sceny do wielu filmów, m.in. „Pachnidło: Historia Mordercy”. Nasz hotel znajdował się niedaleko Parku Labirynt, więc wróciliśmy pieszo.

Parc del Laberint d'Horta:





Trzeciego dnia zwiedziliśmy bajeczny Park Guella (Parc Guell).

Park Guella:





 Potem pojechaliśmy po raz kolejny zobaczyć Sagradę Familię, która jest symbolem Barcelony mimo, że prace nad ukończeniem świątyni nadal trwają. 

Sagrada Familia:

Następnie zobaczyliśmy kolejne dwa dzieła architekta Antonio Gaudiego: Casa Mila oraz Casa Batllo. Pierwszy dom charakteryzuje się tym, że nie ma oni jednego prostego kąta, natomiast fasada Casa Batllo pokryta jest mozaiką z ceramiki. Ozdobiona została kolumnami przypominającymi kości. Wewnątrz znajdują się kręte schody wyglądające jak szkielet zwierzęcia, stąd nazwa "Dom Kości". 

Casa Mila:

Casa Batllo:

Potem pojechaliśmy do Portu Olimpijskiego, gdzie w 1992 r. podczas IO znajdowała się wioska olimpijska.Obecnie jest to port jachtowy, przy którym zlokalizowanych jest wiele restauracji, barów i lokalów tanecznych. Przy porcie znajdują się dwie plaże: La Barceloneta oraz Nova Icaria.

Port Olimpijski i plaża:




 Następnie nadszedł czas na zakupy i wyczekiwaną wizytę w Primarku. Pojechaliśmy, więc do centrum handlowego Diagonal de Mar. Zakupy tak nas pochłonęły, że... nie zdążyliśmy wrócić do hotelu na kolację! Późnym wieczorem udaliśmy się na plac Placa Catalunya i spacerowaliśmy główną ulicą Barcelony La Rambla. Miasto tętni życiem do późnych godzin nocnych. Miejsca odwiedzone tego dnia, zwiedziliśmy także podczas pierwszej podróży do Barcelony, dlatego nie rozpisuję się na ich temat. Bardziej szczegółowy opis tych atrakcji znajdziecie w mojej poprzedniej relacji.

Placa Catalunya nocą:

Czwarty i zarazem ostatni dzień naszej podróży spędziliśmy na plaży. Pogoda była prawdziwie letnia, więc szkoda byłoby opuścić Barcelonę bez kąpieli w morzu i wypoczynku na plaży.
Po godz. 18 wróciliśmy do hotelu po walizki i metrem, a następnie pociągiem, udaliśmy się na lotnisko. 

Na plaży:




DATA PODRÓŻY: 18-22.05.2011